Sezon 22 (2014/2015)

STATYSTYKA

To już kolejna kapryśna zima. Szkółka ponownie musiała odwoływać dwa wyjazdy grudniowe (pierwszy i trzeci). Na dwudniowy wyjazd narciarski kończący sezon wybraliśmy się znów na Podtatrze (tym razem było świetnie). A obozu narciarskiego w okresie ferii nie było. Natomiast wiosenny wyjazd na lodowiec miał najlepszą pogodę.

KADRA INSTRUKTORSKO - WYCHOWAWCZA

Tak jak w poprzednim sezonie trzon kadry oparty był na sprawdzonych wieloletnią pracą Instruktorach. I tak jak w poprzednim sezonie była tylko jedna grupa tzw 'ścigaczy'.
 

WYDARZENIA

Pierwszy wyjazd (jak rok temu) musieliśmy odwołać. Spadło trochę śniegu, ale halny wszystko wymiótł. Z ośrodków beskidzkich pracował tylko Soszów. Niestety tu nie dojedziemy. Ten sezon rozpoczęliśmy piękną słoneczną pogodą i w miarę dobrymi warunkami narciarskimi. Stok w Istebnej - Złoty Groń w tą sobotę zapełnił się narciarzami z różnych szkółek narciarskich. I największą frekwencją, a co za tym idzie i najdłuższym (ok 5 min) staniem w kolejce był talerzyk na którym wielu młodych narciarzy stawiało swoje pierwsze kroki. Śnieg (tylko i wyłącznie sztuczny) rano zmrożony i szybki, po południu zrobił się bardziej żółty (bo go za wiele nie było) i miękki. Ale przy tak wysokiej rano w Zabrzu temperaturze myśleliśmy że będzie to ciapa. A tu miłe rozczarowanie.Niestety kolejny wyjazd zmuszeni byliśmy odwołać.

Ale od drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia przez kilka dni armatki śniegowe w Beskidach pracowałay pełną parą. Odwilż w noc sylwestrową na szczęście nie zniszczyła pokrywy sztucznego śniegu. Wybraliśmy się na Złoty Groń. Rozpatrywaliśmy również wyjazd do uruchomionego dzień wcześniej stoku Brenna Węgierski, ale mając jeszcze w swoich szeregach dość znaczną liczbę maluchów niezbyt dobrze jeżdżących na nartach wybraliśmy Złoty Groń. Pogoda nie najgorsza. Temperatura około 0oC i na dole całkowity brak wiatru. Śnieg ubity, twardy, a na górze wręcz oblodzenia tu też dawał się odczuć wiatr. W ciągu dnia parokrotnie zza chmur wyzierało słońce.

Kolejny (czwarty) wyjazd narciarski znowu stał pod znakiem zapytania, ale mimo nieprzychylnych zapowiedzi wyjechaliśmy ponownie do Istebnej. Tym razem zmokliśmy niemiłosiernie. Jedni więcej, drudzy mniej (głównie zależało to od jakości kurtek i spodni). Najgorzej było z rękawiczkami, które tak namokły, że na przerwie wykręcając je woda z nich lała się strumieniem. Liczyliśmy na to, że obecna odwilż nie zniszczy całkowicie stoków narciarskich, a pogoda do następnej soboty zrobi się bardzei zimowa. Postanowiliśmy zmienić stok by trochę urozmaicić nasze narciarstwo, by dzieciaki poznały też inne stoki, widoki i urządzenia wciągające narciarzy w górę. Pojechaliśmy na Nową Osadę. Podróż mieliśmy wydłużoną, bo tuż przed skrzyżowaniem ze światłami w Skoczowie zostaliśmy zatrzymani przez Inspekcję Drogową kontrolującą autokar (głównie jego wszystkie dokumenty). Pogoda w tym dniu do nas się uśmiechnęła. Do południa od czasu do czasu pojawiało się na niebie słoneczko. A po południu chmurzyło się, ale na szczęście nic już z nieba nie poleciało. Warunki narciarskie wiosenne, ale pokrywa śnieżna na tyle duża, że na trasie nie było żadnych przetarć. Niemile zostaliśmy zaskoczeni ceną karnetów i brakiem jakiejkolwiek zniszki dla grup dziecięcych.

Wreszcie pod koniec stycznia zawitała zima. Śnieg lekko prószył całą drogę, a w Istebnej zastaliśmy przyprószone pola i świetnie przygotowane stoki ośrodka Złoty Groń. Trasa była dobrze przygotowana i twarda. Nieprzygotowany (czytaj naostrzone krawędzie nart) sprzęt narciarski tym razem mocno dawał się we znaki niektórym narciarzom. Inni (młodzi adepci tego sportu) po prostu się przestraszyli. Bo do tej pory jeździliśmy w warunkach wiosennych. A tu wreszcie ZIMA. Cały dzień pochmurny, ale z dobrą widocznością. Lekki wiaterek odczuwalny tylko w szczytowej partii góry. Ale ten wiatr i lekki mrozik niektórym dzieciom trochę dokuczał. Na stokach narciarzy umiarkowana ilość i do kanap nie czekało się prawie nic.

Na pierwszy po feriach wyjazd udaliśmy się na ulubiony przez nas od jakiegoś czasu stok Złoty Groń. Na który tym razwm wybrała się cała masa szkółek ze śląska. Tego dnia (po raz pierwszy od kiedy jeździmy na ten stok) można było skorzystać z innej trasy i orczyka. Jazda jest na tym samym karnecie. Warto było tam pojechać bo znacznie mniej narciarzy i można było swobodnie poćwiczyć. Orczyk tylko ma znacznie mniejszą przepustowość niż kanapy i tu też trzeba było troszkę poczekać na wjazd. Tego dnia postawiliśmy treningowy slalom z kolanówek. Wszystkie grupy ćwiczyły ostro bo już za dwa tygodnie (7.III) zawody o Puchar Zabrza. Najmłodsi aż pięciokrotnie pokonali trasę między tyczkami.

To już konec lutego, a prawdziwej zimy w górach właściwie nie było. Na kolejny wyjazd plany były ambitne. Niestety pogoda je trochę pokrzyżowała. Cały tydzień ciepły i z deszczem w Beskidach nie pozwolił nam pojechać do Brennej. Ponownie zawitaliśmy na stok Złoty Groń w Istebnej. Tu w tym dniu była impreza dla narciarzy organizowana przez firmę "MILKA". Wprawdzie narciarsko nie było wiele atrakcji (właściwie ich wcale nie było), ale rozdawane czekoladki, chodzące 'krowy' z którymi dzieciaki robiły sobie zdjęcia i automat robiący zdjęcia też był jakimś urozmaiceniem. Tak jak tydzień temu tak i teraz ustawiliśmy tyczki, na których dzieciaki ostro ćwiczyły przed zawodami. Które już w przyszłym tygodniu.

7 marca to dzień zawodów o Puchar Zabrza. Zawody odbyły się po raz drugi z rzędu w Istebnej, ale tym razem na stoku Złoty Groń. Zima również dopisała i slalom został ustawiony od szczytu (raptem kilka metrów poniżej) aż prawie do dolnej stacji krzesełek. Organizator (aktywnezabrze.pl) przewidział trzy punkty startowe. Najniżej startowali przedszkolacy i pierwszoklasiści którzy rozpoczęli edukację od 6 lat. Wyżej start był ustawiony dla dzieci od 1 do 3 klasy. Wszyscy inni startowali od samej góry. Slalom był płynny nie stwarzający większych technicznych problemów poza jedną bramką przelotową (tzw. bananem) gdzie mógł zdarzyć się błędny przejazd (ale jak ktoś uważnie oglądał trasę to ten odcinek przejechał prawidłow). Sloalom ustawoał nasz Instruktor Maciek. Pogoda w tym dniu była wspaniała. Dyplomy, medale i puchary wręczała Pani Prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik. Przed południem śnieg był zmrożony i bardzo szybki. Po południu świecące cały dzień słońce trochę je roztopiło. Oficjalne wyniki zawodów są tu.

Tak jak w zeszłym roku pojechaliśmy na zakończenie sezonu narciarskiego do Białki Tatrzańskiej by tu w sobotę jeździć na nartach w ośrodku narciarskim Kotelnica. Jazdę na nartach rozpoczęliśmy tuż przed południem. Białka przywitała nas zimowo. Lekkie zachmurzenie (na górze czasami mgła), temperatura od +4oC na dole do około -1oC, 0oC na górze. Śnieg mokry, ciężki w górnej części tras bardziej ubity, na dole bywała kaszka. OS Kotelnica to kilka wyciągów krzesełkowych i orczyków. Nowością dla nas był wjazd na Jankulowski Wierch (w zeszłym roku kolejka była nieczynna) sześcioosobową nowoczesną kanapą, a ze szczytu jeszcze możliwość zjazdu wzdłuż kolejnej sześcioosobowej kanapy (z automatycznie opuszczaną i podnoszoną barierką zabezpieczającą narciarzy). Trasy przyjazne dla niewymagających narciarzy. Na nocleg pojechaliśmy do Zakopanego do Willi Swoboda 1. Po kolacji poszliśmy na spacer w pięknej zimowej scenerii. Szliśmy w bajkowym, zimowym świecie. Na choinkach czapy śniegu, oświetlone lampkami domy i my maszerujący wąską, wydeptaną ścieżką na chodniku. Wystarczyło zrobić krok w bok i śnieg powyżej dziecięcych kolan. Ale frajda pod koniec zimy! Na niedzielę zaplanowaliśmy Kluszkowce i OS Czorsztyn Ski, a tu zawody o Puchar Szkółki. Góra Wdżar często nazywana wygasłym wulkanem (nie ma naukowych dowodów, że w tym miejscu znajdował się wulkan) jest wspaniale zagospodarowana dla narciarzy. Ostatnio znacznie ten ośrodek zmodernizowano stawiając nowe krzesła cztero osobowe i znacząco modernizując istniejące trasy narciarskie jak i budując nowe. Na stoku treningowym (trasa nr. 7) ustawiliśmy slalom z elektronicznym pomiarem czasu. Był to trzeci slalom na tym stoku, a jak kończyliśmy zawody postawiono jeszcze czwarty. Dzieci miały trudności z prawidłowym pokonaniem trasy (myliły im się bramki), ale jakoś szczęśliwie udało się sklasyfikować wszystkich. Wracając wpadliśmy na zakopiance w korki, ale wykorzystaliśmy je do ogłoszenia wyników zawodów, wręczenia dyplomów, medali i pucharów. Wśród dziewczynek puchar zdobyła Magdalena Kalinowska, a najlepszym chłopcem okazał się Maciek Kareł. Przed Krakowem wstąpiliśmy (zgodnie z wieloletnią tradycją - konec sezonu) do McDonald's.

W Alpy wyjechaliśmy tym razem DTŚ'ką na A1 i już cały czas autostradami. Most w Mszanie gotowy - wreszcie. Tydzień przed wyjazdem śledziliśmy prognozy pogodowe, które dla nas nie były optymistyczne, ale niedzielny poranek przywitał nas błękitem, lekkim mrozem i wielką białą połacią śniegu na lodowcu. Gdy tak w pięknej słonecznej pogodzie jeździliśmy pierwszego, drugiego, trzeciego dnia to już mówiliśmy 'no, pogodowo wyjazd udany', bo jak jest 3/3 to jest dobrze. Tym razem mieliśmy własne tyczki, wiertarkę i pomiar czasu. To też odbywały się treningi na kolanówkach no i w czwartek zorganizowaliśmy zawody. I w tym dniu nastąpiło załamanie pogody (zresztą zapowiadane). Do południa niebo z chmurkami i wiatrem, a po południu jazda w chmurach. Z dnia na dzień warunki narciarskie były coraz lepsze, bo nie padał śnieg, ratraki zawsze ładnie przygotowały trasy, a temperatura (na 2600 m n. p. m.) rano lekko ujemna, a po południu lekko dodatnia. Wyżej zawsze minus. Czasami trochę wiało. Piętnasty wyjazd na lodowiec Stubaier był najlepszym jak chodzi o pogodę i wyśmienitym jak chodzi o warunki narciarskie. Na 6 dni na nartach słońce mieliśmy 5,5 dnia !!! A pod nogami świetnie przygotowane stoki. Do pełni szczęścia brakowało tego by rano na sztruksiku było 5 cm. świeżego puch (kiedyś tak było, ale pogoda była wtedy inna).

Do zobaczenia w przyszłym sezonie narciarskim.