2018/2019

Sezon 26

STATYSTYKA

To drugi sezon po dużych zmian w Szkółce. Już nie Ela Jan i Andrzej, a młodzi ich wychowankowie Maciek, Jaś(W), Mateusz i Łukasz to teraz Oni ją prowadzą. Pod nowym kierownictwem Szkółka pracowała dynamicznie wprowadzając w arkana narciarstwa zjazdowego coraz młodszych narciarzy. Zdarzyły się też sześciolatki.
Jeśli chodzi o zimę to ta jak i poprzednia była niezła. Odwołać musieliśmy tylko pierwszy wyjazd w grudniu. Potem wszystkie wyjazdy odbywały się zgodnie z harmonogramem. Warunki narciarskie przez całą zimę dobre, a czasami bardzo dobre. Byliśmy współorganizatorami obozu narciarskiego, który odbył się w Murzasichle. To był kolejny udany sezon narciarski.       

KADRA INSTRUKTORSKO - WYCHOWAWCZA

Znacznie odmłodzona Szkółka wymaga większego zaangażowania nie tylko w naukę, ale i opiekę. W kadrze w stosunku do poprzedniego sezonu nie zaszły duże zmiany. Trzon kadry oparty był na sprawdzonych wieloletnią pracą Instruktorach. W 'krytycznych’ sytuacjach kadrowych do pomocy stawiali się na wyjeździe Jaś i Mysza.

WYDARZENIA

Po odwołaniu pierwszego zaplanowanego wyjazdu w nowym sezonie nikt się nie spodziewał, że drugi (zaplanowany) wyjazd narciarski będzie w całkiem niezłych warunkach narciarskich i przy dość ładnej pogodzie. Pojechaliśmy do Istebnej na Złoty Stok. Jak informowały niektóre pogodynki deszcz (a tego najbardziej obawialiśmy się) miał skończyć padać o 10, a my właśnie o tej porze rozpoczynamy przygodę narciarską. Na szczęści prognozy (te niepomyślne) nie sprawdziły się i deszczu nie było, a nawet po południu na chwilę pokazało się słoneczko.
Ponieważ to pierwszy wyjazd w nowym sezonie narciarskim, a i nowych narciarzy w Szkółce dość sporo więc nim zaczęliśmy jeździć na nartach trochę czasu minęło. Już w autokarze znani nam narciarze zostali przydzieleni do odpowiednich grup i instruktorów. Natomiast wszyscy nowi szkółkowicze musieli przejść szybki test poruszania się na nartach i w ten sposób przydzieleni zostali do grup. W ciągu dnia było jeszcze w tych grupach kilka roszad.
Jedni pojechali w górę kanapami. Inni wjeżdżali talerzykiem. A jeszcze inni mieli prywatne wyciągi. Były to dzieciaki, które pierwszy raz założyły narty na nogi.
Dziś narciarzy na stoku nie było zbyt wielu. Czasami kanapy jeździły puste. Do talerzyka była czasami niewielka kolejka. A początkujący ustawiali narty dziobami w gorę i ….. przy pomocy instruktorów wjeżdżali kilka metrów by mieć więcej sił na zjazdy, a i tak trzeba było kilku przerw na odpoczynek. Ale postępy były wyraźne. Pod koniec dnia wszyscy już jeździli talerzykiem. A jedna z grup raz wjechała kanapami i zjechała całą trasą. Emocji było co niemiara.
Na ostatni wyjazd w tym roku kalendarzowym w nasze góry zawitała piękna zima. Już dojeżdżając do Skoczowa w oddali było widać zaśnieżone polany i lasy. W Ustroniu na Czantorii armatki pracowały całą parą, a pod Kubalonkę i z Kubalonki jechało się w bajecznym zimowym świecie z czapami śniegu na świerkach. Na szczęście droga była czarna. Pod Złotym Groniem na parkingu stało bezładnie już kilka autokarów, ale nasz wspaniały kierowca, który zawsze pomaga dzieciom ubrać/zdjąć buty, poszukać nart czy pokrowców, zaparkował tak, że jeszcze trzy autokary znalazły miejsce parkingowe.
Spodziewaliśmy się w dniu dzisiejszym najazdu narciarzy w góry bo kto by w nie pojechał w taką zimę. Ale duża przepustowość kanap sześcioosobowych nie kazała nam długo czekać na wjazd (max 5 min), a i do talerzyka nie było tłumów.
Cały dzień pochmurny, z temperaturą około -5oC do południa bez wiatru za to od południa zaczął wiać wiatr który na szczycie dawał się dość we znaki. Warunki narciarskie znakomite. Dobrze ubity przez ratraki sztuczny śnieg zmieszany z naturalnym dawał dobry podkład do jazdy. Cały dzień pracowały armatki śnieżne i przejazd obok nich zawsze był związany z obsypaniem śniegu.
Po dniu dzisiejszym najmłodsi adepci narciarstwa dołączyli już do grupy. Jeszcze dwa trzy wyjazdy i będą mogły wsiąść na kanapy. Wszystkie grupy pod okiem doświadczonych instruktorów wykonywały różne ćwiczenia, które doskonalą ich umiejętności narciarskie.
Na pierwszy wyjazd po świętach pojechaliśmy na Kiczery w piękną zimę. Patrząc w przeszłość dawno nie widzieliśmy tyle śniegu w górach. Wspaniała zima. Nie od dziś wiemy, że jeżeli na śląsku zima to i narciarzy więcej, a do tego od poniedziałku zaczną się ferie zimowe dzieci i młodzieży to też na drogach wzmożony ruch. Do Wisły jechaliśmy w korku od Biedronki w Ustroniu, ale powrót był już bezproblemowy.
Po raz pierwszy (a na tym stoku byliśmy już wielokrotnie) autokar postawiono na najniższym parkingu więc dzieciaki musiały się trochę przejść pod górkę by dojść do wyciągu.
Krajobraz wspaniały, pod nartami dobrze przygotowany stok. Pogoda nie najgorsza (niskie chmury) temperatura na górze lekko poniżej zera, a na dolnej stacji wyciągu w okolicach zera. By wsiąść na czteroosobowe krzesełka nie trzeba było długo czekać. Wszystkie dzieci zjechały wielokrotnie ćwicząc i doskonaląc swoje umiejętności narciarskie. Najwięcej emocji przeżyły te które w tym sezonie narciarskim po raz pierwszy zapięły narty. Nie było tu (tak jak na Złotym Groniu) wyboru, kanapy czy talerzyk. Na Kiczerach talerzyk może służyć tylko narciarzom zaczynającym od zera, a nasi narciarze już takimi nie są.
Jak można zobaczyć na zdjęciach uśmiechnięte buzie dzieciaków i kuuuupa śniegu. Już dziś jest pewne, że następny wyjazd będzie też w zwałąch śniegu. Zima nie odpuszcza.

Od zeszłej soboty w Beskidach przybyło kilka centymetrów świeżego śniegu, a więc warunki narciarskie znakomite. Do tego piękna przyroda w około w tym dniu wzbogacona jeszcze o świecące cały dzień słoneczko. Super. Wybrany przez nas stok narciarski (ponownie Kiczery) ma jedną niezaprzeczalną zaletę bo leży na początku Wisły i nie musimy przez nią przejeżdżać, co szczególnie w drodze powrotnej może wydłużyć czas przejazdu. Droga do Wisły czarna dopiero po skręcie w dolinę Jawornika lekko się zabieliła.

Po przebraniu się w buty narciarskie i rozpakowaniu nart z pokrowców w grupach narciarskich ruszyliśmy pod wyciąg. Tam rozdanie karnetów i jazda w górę.
Krajobraz wspaniały, pod nartami dobrze przygotowany stok widoki wspaniałe (Skrzyczne, Barania Góra, Stożek). Temperatura na górze lekko poniżej zera, a na dolnej stacji wyciągu w okolicach zera. Cisza, bez wiatru. By wsiąść na czteroosobowe krzesełka nie trzeba było długo czekać. Wszystkie dzieci zjechały wielokrotnie ćwicząc i doskonaląc swoje umiejętności narciarskie. Wiele zabawy było przy zjeździe na wprost w pozycji jajo. Nie wszystkim dzieciakom udawało się to za pierwszym czy drugim razem, ale im więcej ćwiczeń tym umiejętności były coraz większe. Na przerwie wszyscy uzupełnili braki płynów i napchali brzuchy tym co mama przygotowała w domu lub tym co sobie kupili w barze.
Kolejny raz udaliśmy się na stok Kiczery w Wiśle. Za wyborem tego stoku przemawiały w dniu dzisiejszym zapowiedzi synoptyków o dużym mrozie i wietrze. A tu jest duży ciepły bar gdzie można się zagrzać i coś zjeść. Droga w tamtą stronę czarna i jak wysiedliśmy z autokaru było około 5 stopni na minusie, ale w powietrzu cisza. A więc może wiatr będzie wiał u góry. Na szczęście cały dzień był bezwietrzny, a temperatura wahała się od -4oC (na dole) do -7oC (na górze). Dzień ponury z niskimi chmurami z których prawie cały dzień padał śnieg momentami dość gęsto. Pod nartami ponad pół metra śniegu. Śniegu rano dobrze ubitego przez ratraki, a po południu już lekko 'zmierzwionego’ przez narciarzy. Do krzesełek nie stało się w żadnej kolejce podjeżdżając od razu do czytników karnetów. Najstarsze grupy pokonały górkę dwanaście do piętnastu razy.
Myśleliśmy początkowo, że będziemy częściej robili przerwy, ze względu na mróz i zapowiadany wiatr, ale dzieci za bardzo nie marzły i wystarczyła jedna przerwa na odpoczynek, zagrzanie się i napełnienie brzuszków. Bardzo młodym narciarzom podobał się fragment trasy na szczycie gdzie były przygotowane przez właścicieli wyciągu duże garby (może to miał być jakiś FunPark). Można było sobie poskakać. A płaska część trasy była wykorzystywana do jazdy na 'jajo’ – oj jeszcze niektórzy muszą się tej wydawało by się prostej jazdy uczyć. Początek powrotnej drogi był po białym, ale już koło Ustronia droga była czarna-mokra. Jadąc do domu widzieliśmy potężny korek w stronę gór (od Biedronki w Ustroniu). Widać, że następne województwa rozpoczęły ferie zimowe. Do naszych jeszcze dwa tygodnie.
 
Po trzech kolejnych pobytach na stoku Kiczery udaliśmy się również na Wiślański stok – Cieńków. Jadąc w stronę gór na przerwie uczuliśmy co nas może w dniu dzisiejszym spotkać. To silny wiatr, wiatr wiejący z południa, czyli wiatr ciepły. Od piątku w górach odwilż i już na parkingu widzieliśmy jej pierwsze skutki. Cały był jedną wielką taflą lodu, znacznie pofałdowaną z kałużami wody w zagłębieniach. By się przebrać i wypakować narty trzeba było nie lada czujności i uwagi by dzieci jeszcze przed wyjściem na narty nie przemoczyły swoich strojów narciarskich. I to nam się udało osiągnąć. Teraz jeszcze dojście na śnieg, slalomem między kałużami. szukając miękkiego śniegu by się nie pośliznąć i to również skończyło się sukcesem. Po rozdaniu karnetów, grupami udaliśmy się na krzesełka, które wywiozły nas na szczyt gdzie uderzył nas silny podmuch wiatru. Na szczęście wiało tylko na szczycie. Potem zjeżdżając w dół wiatr chował się za górę i zupełnie go nie czuliśmy.
Jeździliśmy różnymi trasami w zależności od umiejętności. Tylko najlepsi narciarze mogli pozwolić sobie na zjazd stromą ścianką zaraz po opuszczeniu górnego peronu czteroosobowych krzeseł. Dziś też ustawiliśmy dwa slalomy by dzieci mogły trochę potrenować przed czekającymi ich zawodami o Puchar Zabrza (3 marca). Dzień cały był pochmurny (chociaż patrząc w stronę północy widać było czasami iż wychodzi słońce) z silnym wiatrem na szczycie góry i temperaturą PLUS 8 stopni (na szczycie). Wjeżdżając krzesłami w górę i widząc przewalające się czarne chmury drżeliśmy z obawą czy z nich nie spadnie deszcz. Na szczęście nie spadła ani kropelka. Śnieg pod nartami był mokry, ciężki. Ale jest go na tyle, że nawet trasa która nie jest sztucznie naśnieżana była otwarta.
 
Obóz narciarski organizowaliśmy wspólnie ze Studiem Artystycznym Maciej. Na obozie było fantastycznie. A jak było fantastycznie można zobaczyć tu lub tu.
Po miesięcznej przerwie spowodowanej zimowymi feriami znów spotkaliśmy się na nartach. Bardzo byliśmy ciekawi jak nasi młodzi narciarze spędzili ten czas. Wiemy kto był z nami na obozie i wiemy też jakie zrobił postępy, ale nie wszyscy byli na obozie Snow Sport Art w Murzasichle. Zaskoczenia nie było. Te dzieciaki które spędziły ferie (albo przynajmniej ich część) na dwóch deskach wyraźnie wyprzedziły te którym nie dane było zaznać rozkoszy jazdy na nartach w tym czasie.
Ponieważ kolejny wyjazd to Puchar Zabrza na narty pojechaliśmy do Wisły Jawornika na stok Kiczery usytuowany obok hotelu Stok, bo tam pozwolono nam postawić slalom. Został on ustawiony na stromym stoku tak by dzieci przećwiczyły wymuszone skręty na trudniejszym stoku niż ten na którym odbędą się zawody. W zależności od zaawansowania narciarskiego przejazd treningowy slalomu młodzi adepci narciarstwa przejechali dwa do pięciu razy. Główny nacisk stawialiśmy na start (bo tu młodzi zawodnicy tracą najwięcej) i przejazd linii mety. Slalom był z pomiarem czasu i z taką samą bramką startową jaka będzie na zawodach.
Pogoda w tym dniu dopisała. Niebo cały dzień był zachmurzone, ale czasami próbowało się przez nie przebić słoneczko. Temperatura wahała się od 2oC do 6oC. Na stoku śnieg rano nie najgorszy, natomiast po południu fatalny. Stok mocno zmuldzony, a ponieważ na tym stoku jest przewaga śniegu sztucznego zamienił się on w taką kaszkę. Trudne warunki do jeżdżenia. Narciarzy niewielu więc do kasowników podjeżdżało się bez żadnej kolejki.
Ta niedziela to dzień zawodów o Puchar Prezydenta Miasta Zabrze. Zawody te od kilku lat organizowane są przez Aktywne Zabrze na stokach Złotego Gronia w Istebnej. Po założeniu numerków startowych i rozdaniu karnetów ruszyliśmy na rozpoznanie terenu. Dziś dzieci zostały podzielone nie według umiejętności narciarskich, ale według kategorii w jakich będą startowały na zawodach. A więc grupy były dość liczne, ale do każdej z nich było kilkoro opiekunów. Slalom ustawiony był od samej góry do dołu, ale młodsze dzieci startowały z obniżonego startu (omijając najbardziej stromy jego odcinek). Pierwsza czynność na każdych zawodach to zapoznanie się z trasą przejazdu. Więc wraz z jednym z organizatorów cała grupa młodych narciarzy przejechała pługiem trasę slalomu, którą za chwilę pokonają by uzyskać na mecie jak najlepszy czas. Potem wjazd kanapami ponownie na szczyt, zjazd do startu i ……. S T A R T. Emocji było bardzo dużo. Każdy instruktor specjalnie przygotowywał swojego podopiecznego do startu. Przypominał mu co jest ważne by jak najszybciej dotrzeć do mety i pomagał ustawić się prawidłowo na starcie. Potem komenda startera i jazda. Obserwując tych najmniejszych widać było wiele sportowego zacięcia, a czasami i złości gdy coś w czasie przejazdu poszło nie tak. Po przejeździe pierwszych dwóch kategorii wiekowych nastąpiła przerwa (dość długa) w zawodach. Organizator przeniósł metę wyżej i zmienił ustawienie kilku bramek. Czemu tak – nie wiemy. Reszta zawodników startowała z tzw. budy. Emocje były nie mniejsze niż u maluchów. W tej grupie startowali też nasi instruktorzy walcząc o główne trofeum zawodów – Puchar Zabrza. W tym czasie młodsze grupy kilka razy zjechały z góry.
Obawialiśmy się trochę o pogodę bo zapowiadane były wprawdzie niewielkie, ale jednak, opady deszczu. Na szczęście pogoda w dniu dzisiejszym dopisała. Był dzień pochmurny. Bezwietrzny. Pod nartami na slalomie śnieg twardy, zbity. Na trasie dość ciężki i stok po południu lekko zmuldzony, ale warunki znacznie lepsze niż poprzedniego dnia na Kiczerach. Narciarzy nie tak wielu bo do kasowników podjeżdżało się bez żadnej kolejki.
Po Przejechaniu ostatniego zawodnika oczekiwanie na wyniki i oficjalne zakończenie zawodów. Uwagę dzieci (i nie tylko) przykuwało podium, a wokół niego wiele pucharów i nagród. W zawodach brało udział wiele dzieci zrzeszonych w klubach narciarskich gdzie trenuje się jazdę na tyczkach. I oni w młodszych grupach okupowali podium. Ale już w klasyfikacji zabrzan dzieci z Giganta wiodły prym. Organizator nagrodził wszystkich zawodników z grup 1-2 medalami, czekoladkami, cukierkami.
Kolejne podia zajmowane były przez naszych instruktorów. Główne trofeum Puchar Zabrza trafił do rąk rodzeństwa. Magdy i obecnego współwłaściciela Szkółki Maćka. I również Maciek wykręcił najlepszy czas zawodów.. Po szczegółowe wyniki możemy zaglądnąć tu.
Przedostatni wyjazd zaplanowaliśmy ponownie do Istebnej na stok Złoty Groń. Niestety zapowiedzi pogody były fatalne. Od około jedenastej zapowiadany był dość duży opad deszczu i silny wiatr. Faktycznie wiatr dawał się we znaki do tego stopnia, że jeszcze przed południem zamknięto wyciąg krzesełkowy. Ale deszczu nie było. Czasami lekko pokropiło. Jak zamknięto krzesła to zrobiła się kolejka do talerzyka. Więc niektóre grupy zrobiły sobie już przerwę. Narciarzy w tym dniu nie było za wielu dlatego też na kanapy podjeżdżało się właściwie bezpośrednio do kasowników. Warunki narciarskie bardzo dobre jak na tę porę roku. Śnieg był mokry, ale podłoże twarde więc nie robiły się szybko muldy.
Po przerwie wiatr ucichł i wyciąg krzesełkowy ponownie ruszył. Ta przerwa w kursowaniu kolejki spowodowała iż wielu narciarzy zrezygnowało z dalszej jazdy. Również lekko padający od czasu do czasu deszcz do tego się przyczynił. Teraz już podjeżdżaliśmy bezpośrednio pod kanapy, a otwarta część trasy na której zawsze stawia się tu slalomy dawała wielką frajdę z jazdy. Bo tam był szeroki pas przygotowany przez ratraki, a więc jeździło się po wprawdzie miękkim, ale zawsze sztruksiku. Wielka frajda.
Kończąc już dzień narciarski zauważyliśmy, że na wyświetlaczu pojawiała się informacja iż jeszcze mamy do wykorzystania ponad godzinę. Gestor wyciągu stanął na wysokości zadania i czas przerwy w kursowaniu kolejki doliczył do czasu korzystania z wyciągu. Ale my musieliśmy wracać do domu bo jutro też dzień narciarski. Ostatni w tym sezonie więc trzeba się wyspać by mieć dużo sił. A dzień zapowiada się pełen atrakcji.
Ostatni wyjazd w tym sezonie narciarskim był do Istebnej na stok Złoty Groń. Również na niedzielę zapowiedzi pogody były fatalne i może jeszcze gorsze niż na poprzedni dzień – sobotę. A my planowaliśmy kilka atrakcji dla młodych narciarzy. Z przerażeniem patrzyliśmy na radar pogodowy gdzie potężna chmura nadciągająca z południowego zachody zbliżała się do Istebnej. A więc najszybciej jak to tylko było możliwe ustawiliśmy slalom, start i metę w pobliżu talerzyka. Po kilku zjazdach ze szczytu dzieci ustawiły się grupami na starcie slalomu by walczyć o zwycięstwo w zawodach szkółkowych. Zawodnicy którzy pokonali już raz slalom w oczekiwaniu na drugi przejazd wjeżdżali do góry talerzykiem. Rywalizacja przebiegła w grupach wiekowych. Poniżej jej wyniki:
Grupa I
DZIEWCZĘTA CHŁOPCY
Mie. Nazwisko imię Czas Mie. Nazwisko imię Czas
1 Paradysz Basia 22,43 1 Majchrzak Wojciech 25,80
2 Podlejska Ola 28,20 2 Kozłowski Jan 28,19
3 Kurek Wiktoria 44,63 3 Gałaszek Kuba 28,60
4 Szulik Franek 32,86
Grupa II
Mie. Nazwisko imię Czas Mie. Nazwisko imię Czas
1 Wróblewska Tosia 22,58 1 Kristof Kacper 20,13
2 Kudelska Zosia 22,60 2 Małek Szymon 21,84
3 Pasieka Zuzia 26,60 3 Zaręba Maciek 21,98
4 Chudzicka Pola 27,03 4 Romańczuk Piotrek 23,10
5 Podlejska Ania 28,13 5 Zdobylak Adam 23,15
6 Grządziel Jan 23,89
7 Janicki Fabian 24,62
8 Krupa Emil 27,37
Grupa III
Mie. Nazwisko imię Czas Mie. Nazwisko imię Czas
1 Zajączkowska Paulina 20,35 1 Michajłow Szymon 18,90
2 Kempa Wiktoria 21,22 2 Gryczka Karol 19,98
3 Potoczny Maja 23,94 3 Gryczka Michał 20,43
4 Zdziebłowska Julia 24,14 4 Baranek Paweł 20,48
5 Podlejska Anna 28,13 5 Kempa Tomasz 21,20
6 Paradysz Maciej 22,59
7 Kołodziej Dominik 23,10
8 Cieśla Szymon 24,40
Grupa IV
Mie. Nazwisko imię Czas Mie. Nazwisko imię Czas
1 Gurbiel Amelia 20,70 1 Drobny Maciej 18,16
2 Wiewióra Zofia 21,08
3 Laskowska Anna 22,06
4 Krupa Wiktoria 22,67
5 Ostrowska Aleksandra 24,02
Grupa V
Mie. Nazwisko imię Czas Mie. Nazwisko imię Czas
1 Rogowska Zofia 19,60
2 Tomczyk Agnieszka 19,83
3 Szopa Martyna 23,50
4 Potoczny Hanna 23,80
5 Cyranek Alicja 23,81
Najmłodszym zawodnikiem był Tymek Bucki który bezbłędnie przejechał całą trasę w czasie 56,68 nie mając jeszcze skończonych pięciu lat.
Kończąc zawody z nieba zaczął padać deszcz ze śniegiem. Pierwsza atrakcja za nami. Mieliśmy trudności ze znalezieniem miejsca na przerwę (zawody). Ale jakoś pomieściliśmy się w okrąglaku gdzie niestety w barze nie ma ulubionych frytek przez dzieci więc jadły naleśniki lub gofry (taki to ten bar).
Grupy którym udało się wcześniej zjeść (strasznie wolna obsługa) i w oczekiwaniu na kolejną atrakcję jeszcze siadły na krzesła. I znowu po zamknięciu zawodów można było pojeździć po sztruksiku. Jak już wszystkie grupy się posiliły nastąpiło ogłoszenie wyników zawodów i rozdanie pamiątkowych medali.
Potem kolejna niespodzianka. Prelekcja na temat bezpieczeństwa w górach, którą przekazali dwaj policjanci i ratownik GOPR. Jeden z uczestników naszej szkółki skrót ten rozwinął tak: Grupa Ochrony Pana Romka.
Warunki narciarskie podobne do wczorajszych. Tylko narciarzy było znacznie więcej bo odbywał się Puchar Katowic. Pogoda również podobna do wczorajszej tylko z o wiele mniejszym wiatrem.
Ponieważ to ostatni wyjazd w tym sezonie w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w McDonald’s gdzie każde z dzieci kupowało sobie to co bardzo lubi.
Po raz pierwszy na wyjeździe w Alpy nie byliśmy sześć dni na nartach z prozaicznej przyczyny – pogoda!!! Ale po kolei. Podróż w tamtą stronę bez przygód (na granicy austriacko/niemieckej kontrola dokumentów) i o dziewiętnastej siedliśmy do kolacji. Rano wyjazd przed dziewiątą, zakup karnetów i jazda w górę do Gamsgarden na tradycyjne miejsce zbiórki. Ponieważ od kilku dni na lodowcu nie spadł żaden płatek śniegu warunki narciarskie były wspaniałe. Przez trzy kolejne dni świeciło słońce (trzeciego po południu mniej), nie było wiatru, temperatura wahała się wokół zera (wyżej lekko na minusie, niżej lekko na plusie).Wszystkie trasy otwarte łącznie z Wilde Grub’n. Przed wyjazdem na stronie internetowej przeczytaliśmy, że śniegu jest 490 cm. Prawie PIĘĆ METRÓW. Szukaliśmy tej ilości śniegu i nie znaleźliśmy. Wydawało nam się że jest go tyle ile zawsze było. Jedynie to na dolnych stacjach gondolek było go znacznie więcej niż w poprzednich latach.
Pogoda zachęcała do wielokrotnego pokonywania tras narciarskich. Tych wysoko położonych i tych niższych, również dużym powodzeniem cieszyła się Wilde Grub’n którą dzieciaki pokonały pierwszy raz w życiu. Cieszyły się bardzo dzielnie zjeżdżając śmigiem hamującym najstromsze jej części.  Przejechaliśmy prawie 8 km (tak pokazała aplikacja), aż do dolnej stacji nowej kolei gondolowej – Eisgratbahen pokonując przewyższenie 1320 m. Potem niektóre dzieci porównywały ją ze stokiem Siglany w Wiśle – tam nawet przez cały dzień tyle nie przejeździły.
Problem pogodowy zaczął się w środę. Gondole srebrne nie jeździły, więc udaliśmy się na Eisgat. Były czynne tylko niektóre wyciągi. Dzieci miały w planie deskę. Po wypożyczeniu sprzętu jeździliśmy na Murmelach. Pogoda fatalna. Wiatr, mgła i czasami śnieg. Ale deskowicze w tych trudnych warunkach dawali sobie świetnie radę. W tym dniu wiele osób nie ubrało nart na nogi. Myśląc, że odbiją to sobie w następnych dniach. A tu klops. W czwartek lodowiec zamknięty ze względu na burzę śnieżną, a w piątek zamknięta droga dojazdowa – zagrożenie lawinowe. Przez ten okres spadło prawie metr śniegu.
W czwartek pojechaliśmy wszyscy tramwajem do Insbrucka, a w piątek zamiast na narty pojechaliśmy rano do domu.
I tak zakończyliśmy dziewiętnasty (ostatni) pobyt w hotelu Hofer. Niestety od 1 maja hotel zostaje zamknięty (może sprzedany) i my musimy zmienić nasze wieloletnie lokum. Ale jesteśmy dobrej myśli. Może zmienimy też lokalizację. O zmianch poinformujemy zainteresowanych na początku najbliższej zimy.